Rocznica poświęcenia kościoła własnego
Podczas końcowego etapu drogi Jezusa do Jeruzalem, po uzdrowieniu niewidomego pod Jerychem, Jezus spotkał Zacheusza. Chociaż jego imię oznacza „człowieka czystego” (ζακχαιος), był on zwierzchnikiem poborców podatkowych, pierwszym z celników (αρχιτελωνης). Ewangelista Łukasz zaznacza, że był on także bardzo bogaty. Z powodu niskiego wzrostu i licznego tłumu nie mógł on zobaczyć Jezusa, chociaż bardzo tego pragnął. To pragnienie było pragnieniem trwałym, nie czymś ulotnym. Chciał zobaczyć Jezusa w sposób dokładny, tak by wiedzieć kim On jest, by dokładnie Go poznać. W swoim sprycie wspiął się na sykomorę, aby ujrzeć przechodzącego tamtędy Jezusa. Tym zachowaniem próbował zniwelować odległość, jaka dzieliła go od Chrystusa zapominając jednocześnie o tym, że sykomora ma szerokie liście, które mogły mu zasłonić obraz oraz o tym, że patrzenie na kogoś z góry zniekształca prawdziwe poznanie. Gdy Jezus przyszedł na to miejsce spojrzał w górę i zobaczył na sykomorze człowieka. Ich spojrzenia się spotkały i zwracając się do niego po imieniu nakazał Zacheuszowi natychmiast zejść. Zacheusz został rozpoznany, poznany przez Jezusa, a to poznanie doprowadziło do spotkania. Aby ich spotkanie było pełne Zacheusz musi zejść z drzewa, stanąć obok Jezusa, stanąć w prawdzie przed Jezusem. Jezus zbliżył się do Zacheusza, podszedł pod Sykomorę jak tego pragnął, lecz teraz ostatni krok należy do Celnika – ma on opuścić obrane miejsce i stanąć w miejscu wskazanym przez Pana. Przebywając jeszcze na drzewie, Zacheusz usłyszał bardzo ważne zdanie: „Dziś muszę zatrzymać się w Twoim domu”. Jezus pośród wielkiego tłumu pobożnych, a może nawet świętych Żydów, mówi, że „dziś musi zatrzymać się” w domu człowieka uznanego powszechnie za grzesznika, znienawidzonego przez wszystkich, w domu tego, któremu złorzeczono, nie dawano szansy na nawrócenie. To zatrzymanie się Jezusa w domu Zacheusza wyraża wolę Boga, jest konieczne w realizacji Bożego planu zbawienia, owo „muszę” zbawcze. Jezus mówiąc: „w twoim domu” nie myśli tylko o budynku, ale także o rodzinie Zacheusza, o nim i jego najbliższych. Celnik z pośpiechem opuścił sykomorę i stanął na ziemi obok Jezusa. Ich nogi były na jednym poziomie, ale nie głowy. Zacheusz znów stał się uczniem, niższym od Nauczyciela, teraz ma poprawną perspektywę, teraz może poprawnie poznać Jezusa, teraz to on patrzy do góry by zobaczyć twarz Jezusa, by zobaczyć Jego miłosierne oczy, tak różne od oczu tłumu, i odpowiada na prośbę Pana zapraszając Go do domu „rozradowany”. Każdemu wydarzeniu zbawczemu towarzyszy ogromna radość, zapowiadana radość mesjańska. Z taką radością Zacheusz przyjął Jezusa do swojego domu. A tłum szemrał, obmawiał, że Święty poszedł w gościnę do grzesznika. Jezus nikogo nie przekreśla za jego grzechy, ale przyszedł aby odszukać i zbawić tych, którzy zginęli. Od tego spotkania Zacheusz dostąpił zbawienia, na nowo mógł się nazywać „synem Abrahama”. Chrystus swoją miłością z celnika, grzesznika, zwierzchnika poborców podatkowych uczynił syna Abrahama wbrew niezadowoleniu „pobożnych, a może nawet świętych Żydów”.