Patroni seminarium
Jan Jakub Morel, czyli Apolinary z Posat – szwajcarski kapucyn, jeden z 191 męczenników zamordowanych 17 października 1792 roku podczas rewolucji francuskiej, beatyfikowanych przez Piusa XI w 1926 roku. Urodził się 12 czerwca 1739 roku we wiosce Préz-vers-Noréaz (niedaleko Fryburga). Był synem Jana Morel i Marii Elżbiety Maître. Początki formacji religijnej i szkolnej otrzymał od swego wujka, Franciszka Józefa Morel, z którym w 1752 roku wyjeżdża do Belfaux. Mając szesnaście lat rozpoczyna naukę w Kolegium św. Michała we Fryburgu prowadzonym przez jezuitów. Mieszka z mamą, która we Fryburgu otrzymała posadę akuszerki. Kończąc studia jest jednym z najzdolniejszych uczniów kolegium.
Urodził się 12 czerwca 1739 roku we wiosce Préz-vers-Noréaz (niedaleko Fryburga). Był synem Jana Morel i Marii Elżbiety Maître. Początki formacji religijnej i szkolnej otrzymał od swego wujka, Franciszka Józefa Morel, z którym w 1752 roku wyjeżdża do Belfaux. Mając szesnaście lat rozpoczyna naukę w Kolegium św. Michała we Fryburgu prowadzonym przez jezuitów. Mieszka z mamą, która we Fryburgu otrzymała posadę akuszerki. Kończąc studia jest jednym z najzdolniejszych uczniów kolegium. W lipcu 1762 roku przeprowadza nawet publiczną dysputę w kwestiach filozoficznych. 26 września, w wieku 23 lat, przyjmuje habit kapucyński w klasztorze w Zug oraz imię Apolinary z Posat (miejscowość pochodzenia ojca). Zaraz po skończeniu nowicjatu i złożeniu pierwszych ślubów zostaje dopuszczony do święceń (22 września 1764 r. w Bulle). W latach 1765 – 1769 roku w Lucernie studiuje teologię, broni pracę doktorską z teologii, wzbudzając podziw wśród zebranych. Zostaje wędrownym kapłanem głoszącym misje, przebywa w wielu klasztorach mi. Sion, Porrentruy, Bulle i Romont. W sierpniu 1774 roku, zostaje mianowany dyrektorem kapucyńskich studentów teologii we Fryburgu, gdzie pozostaje przez sześć lat. W 1780 roku zostaje wikarym klasztoru w Sion, zaś w 1781 wikarym klasztoru w Bulle. Tam naucza niewielką grupę chłopców, czym nie znajduje poparcia wśród współbraci. Na własną prośbę przeniesiony zostaje do Altdorf. Od 1785 roku zostaje dyrektorem przyklasztornej szkoły w Sans, gdzie uczy katechezy. Jego zdolność przekazywania wiedzy i wyjaśniania w prosty sposób kwestii wiary przysparza mu słuchaczy, nie tylko tych najmłodszych. Szybko staje się poszukiwanym spowiednikiem. Mądrość czerpie z nocnych modlitw, medytacji i studium. Przynosząca owoce praca w szkole i konfesjonale niepokoi przeciwników wiary (mi. Iluministów), którzy zaczęli rozpowszechniać oszczerstwa na temat kapucyna, podważali jego pracę i postawę moralną. Z nakazu przełożonych pisze memoriał w swojej obronie. Gdy te działanie nie przynosi rezultatu, by oszczędzić trudności braciom, na własną prośbę 16 kwietnia 1788 roku zostaje przeniesiony do Lucerny. Ówczesny minister prowincjalny z Bretanii, Vittorino z Rennes, słysząc o prześladowaniach Apolinarego, proponuje mu pracę misyjną w Syrii. Błogosławiony kapucyn przyjmuje propozycję jak pochodzącą od Opatrzności. Już jesienią 1788 roku znajduje się w klasztorze Marais w Paryżu, gdzie zdobywa potrzebną do apostolatu wiedzę. Sytuacja potoczyła się jednak inaczej. Wybuchła rewolucja francuska, która rozlała się na całe terytorium Francji. Apolinary w tym czasie zostaje duszpasterzem ludności niemieckiej oraz kapelanem więźniów. Zamykane są kolejne klasztory, kasacie ulegają zakony, zajmowane są dobra kościelne, a kapłani zmuszani do podpisania cywilnej konstytucji kleru, której sprzeciwia się mi. Apolinary. Do władz zakonnych trafia pomówienie, jakoby błogosławiony kapucyn przyjął konstytucję. W tej sytuacji Apolinary 23 października 1791 napisał do redaktora „L’Ami du Roi” ostry sprzeciw, gdzie obnaża kłamstwo. Jest gotowy „raczej tysiąc razy umrzeć, niż miałby znajdować się pośród tych, którzy ślubowali na nową Konstytucję”. Powie: „My powinniśmy słuchać Kościoła a nie władz Paryża. Nakazuje nam to odwieczna mądrość!” Taka postawa zrodziła wiele kłopotów: 1 kwietnia 1791 roku musi opuścić kościół św. Suplicjusza (rozpoczyna podziemne duszpasterstwo). W liście z 27 kwietnia 1792 roku napisze: „Cieszcie się ze mną. Zjednoczcie się ze mną, aby wysławiać Pana. Przeżywamy trudności nie do przezwyciężenia, ale się nie poddajemy. Jesteśmy wyczerpani, ale się nie załamujemy. Prześladowani, ale nie opuszczeni; powaleni, ale nie straceni. Nie płaczcie zatem nade mną. Jestem pszenicą Chrystusa. Potrzeba, abym został zmielony przez zęby okrutnika, by stać się czystym chlebem”. 14 sierpnia, rankiem odprawił Mszę św. Następnie przed komisarzami Luksemburga oświadczył, że nie ślubował na Konstytucję oraz że nie jest żadnym konspiratorem. Został aresztowany dołączony uchylających się od ślubowania oraz zamknięty w karmelitańskim kościołku. Jeden z więźniów tak wspomina spotkanie z kapucynem: „Ojciec Apolinary przyprowadzony do tego więzienia, emanował taka radością i satysfakcją, że zaskoczył osoby aresztowane wcześniej. Od tego momentu stał się podporą dla wszystkich. Większość prosiła go o sakrament pojednania. Był cały czas zajęty modlitwą, albo dodając otuchy załamanym lub wspierając pragnących męczeństwa. Nigdy siebie nie oszczędzał. Starał się być pomocny wszystkim, czy to pomagając przygotować łóżka, za które na ogół służyły jakieś skrzynie, albo przygotowują do jedzenia stoły rozstawione w środku kościoła. Starał się wykonywać najpokorniejsze posługi, jak sprzątanie kościoła, jedyne miejsce przeznaczone na opróżnianie kubłów, umieszczonych w bocznych kaplicach, a przeznaczonych do załatwiania potrzeb fizjologicznych”. Zarząd Paryża, pod przewodnictwem ministra sprawiedliwości, 31 sierpnia wydał dekret o deportacji, a następnie eksterminacji zbuntowanych kapłanów w najbliższą niedzielę. Gdy w mieście rozeszła się wieść, że Prusy maszerują na Paryż, szybko zorganizowano odziały, które miały zabić wszystkich księży umieszczonych w różnych więzieniach. Część wyeliminowano od razu, pozostałych zaprowadzono do kościoła i po prowizorycznym procesie natychmiast bez miłosierdzia zarżnięto jak zwierzęta. Okołu szóstej wieczorem komisarz, który przewodniczył egzekucjom, zaniepokojony powiedział: „Nic z tego nie rozumiem. Ci księża szli na śmierć z taką radością z jaką idzie się na ślub!”. Wśród zabitych był także o. Apolinary. Kilka miesięcy przed swoją śmiercią napisał list do swojego dawnego przełożonego o. Hermana Martin: „Jest chrzest, który mam otrzymać i nie mogę się doczekać godziny w której nastąpi! Jeśli ziarno pszenicy nie wpadnie w ziemię i nie umrze, pozostanie samo… Po ludzku odczuwam strach, jako chrześcijanin nadzieję, jako zakonnik się cieszę, jako pasterz pięciu tysięcy owiec raduję się, gdyż nie złożyłem ślubowania. Możemy wszystko w tym, który nas umacnia. Wszystkich moich nieprzyjaciół, moich prześladowców, tych obecnych i przyszłych, obejmuję w uścisku i przekazuję pocałunek pokoju, jako moim największym dobrodziejom… Alleluja, alleluja, alleluja! Naprawdę, naprawdę mówię wam, Francja w niedługim czasie, przeniknięta krwią tak wielu męczenników, zobaczy kwitnącą wiarę na swojej ziemi”.